piątek, 16 grudnia 2011

Nieudane biedermeier - stroik

Kilka miesięcy temu wpadła mi w ręce książka o robótkach ręcznych, w której znalazłam coś o nazwie biedermeier. Oczywiście, jako coś nowego i interesującego, musiałam obwąchać cały wątek i spróbować własnych sił. Udało mi się to dopiero w tym roku, ze skutkiem opłakanym. Stroik wyszedł taki:
a co mi nie pasuje? dzwonki, bo uważam, że są za duże 
czyli nijaki. Nie podoba mi się, ale J. się uparł, żeby został w domu. Więc wisi na lustrze w przedpokoju i straszy.

Wykonanie:
* metry bieżące w zastraszającej ilości wstążek satynowych: 12 mm w kolorach 8132 oraz 8131, 3 mm w kolorze 8021 oraz 25 mm w kolorze 8126 (kokarda u dołu),
* krótkie i długie szpilki,
* wianek styropianowy 10 cm,
* dwa dzwonki styropianowe 6 cm (powinny być mniejsze, ale to moje osobiste zdanie),
* koraliki akrylowe 3 mm,
* cekiny złote 6 mm
* paczka złotych ozdóbek ze sklepu "Wszystko po 5 złotych", która kosztowała 1 zł, a z której wykorzystałam 1 sztukę, czyli złotawe ustrojstwo pośrodku stroika.

[edit:]
Tuż przed świętami miałam takie zainteresowanie tymi stroikami, że zrobiłam jeszcze jeden, bo jeszcze jeden taki wianek miałam w domu. Nie przypuszczałam nawet, że komuś może się to spodobać...

środa, 14 grudnia 2011

Bombka

Dla kuzyna zrobiłam jeszcze jedną bombkę. Stwierdziłam, że jak do szkoły, to niech będzie "odpustowa" jak się patrzy. Ludzie mają dziwne gusta, więc trzeba się do tego dostosować. Bomba jest złota i wyładowana wszystkim, co się świeci i wygląda uroczo:




I co? Zrobiła furorę jako najładniejsza ze wszystkich, jakie ciocia moja widziała. Zanim zdążyłam wypić herbatę, już pół kamienicy wiedziało, jakich to ozdób cioci do domu nie przyniosłam :)
Jak dla mnie bombka jest totalnie przesadzona i taka była w zamyśle, ale skoro się podoba - niech będzie.

Wykonanie:
* kula 10 cm, styropianowa,
* szeroka wstążka złota do pakowania prezentów z sieci drogerii Rossmann,
* złote cekiny w kształcie gwiazdek,
* jeden-dwa koraliki akrylowe 5 mm,
* wstążka brokatowa, złota, 12 mm,
* krótkie i długie szpilki.

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Bombki

Gwoli wstępu - w zeszłym roku obiecałam jednej z moich ciotek, że zrobię dla kuzyna bombki na kiermasz świąteczny. Obietnic się dotrzymuje, ale tej akurat dotrzymuję bardzo niechętnie...
Dwa lub trzy lata temu, kiedy kuzyn mój potrzebował coś na kiermasz świąteczny do szkoły mama moja dała mu kilka dzwonków robionych szydełkiem, już utwardzonych i jeden szydełkowy stroik - trzy dzwonki przyczepione na szydełkową kokardę. Banalnie proste w wykonaniu, więc jak się zbiorę, to zrobię jedno na pokaz. Zresztą - dziecko przyszło wtedy ze szkoły z płaczem, bo okazało się, że nauczycielki wzięły wszystko do pokoju nauczycielskiego i najładniejsze rzeczy poszły między nimi, a szydełkowe szaleństwa mamy zgarnęła pani dyrektor. Dziecko dostało jeszcze coś na kształt bury - wypominania czy marudzenia, na jedno wychodzi - że przyniosło tak mało.
Powyższą historię pozostawię bez komentarza, ku przestrodze tym, którzy uważają, że kiermasze szkolne to fajna impreza. Owszem, fajna, jeżeli podchodzi się do niej uczciwie i postępuje fair względem dzieci, które się starają i biorą w nich udział. Kuzyn mój więcej na kiermasz nie dostał nic, co chociaż leżało koło szydełka.

W tym roku, zgodnie z zeszłoroczną obietnicą, robię bombki. A wychodzą rewelacyjnie.
  

  

  


  


  

Wykonane (po najniższej, przyznaję bez bicia, linii oporu) na kulach styropianowych 10 cm, wstążkami satynowymi 12 mm i 25 mm (korona) oraz cekinami - na fioletowej wykorzystano srebrne cekiny 8 mm, na bordowej czarne cekiny w tym samym rozmiarze,
Złota bombka jest unikatowa, bo wykonana wstążką do prezentów z sieci drogerii Rossmann (tak ze dwie/trzy rolki potrzeba na taką dużą kulę), na górze wykończona złotą wstążką brokatową 12mm oraz złotymi cekinami w kształcie gwiazdek.

Takie bombki aż szkoda oddawać na kiermasz do szkoły. Jak pomyślę, że kuzyn znowu może dostać burę za to, że przyniósł tylko 3 sztuki, to na zmianę robi mi się słabo i się we mnie gotuje. Czasami żałuję, że nie umiem robić nic prostszego, ale nie ma już na to czasu :(




tego samego dnia później...

Po rozmowie z ciocią dowiedziałam się, że sama pistoletem naklej, z resztek jakich połamanych ozdób zrobiła mojemu kuzynowi do szkoły dwa stroiki, takie na 10 cm wysokie, natomiast robione przeze mnie bombki zatrzymała sobie do domu, jednak uparła się zwrócić mi za materiały. Z niechęcią, ale ja podliczyłam.
Cieszę się jednak, że bombki nie poszły do szkoły. Szkoda by mi było kuzyna. Wyroby zawisną u mojej cioci na choince, więc dwa wilki są syte, można iść spać z czystym sumieniem :)

Swoją drogą, zrobiłam na zamówienie dla kolegi dwie bombki, na białej wstążce, wykańczane czarnymi cekinami. I nie zrobiłam zdjęcia :( Szkoda... ładne wyszły.

niedziela, 11 grudnia 2011

Interdyscyplinarność... i co w związku z tym?

Interdyscyplinarność to pojecie, które pokochałam w momencie, gdy na studiach na stylistyce praktycznej przerabialiśmy kwestię eseju. Interdyscyplinarność to łączenie wielu dyscyplin w obrębie jednego tematu - tak ogólnie rzecz ujmując. Omawiając daną kwestię nie trzymamy się ściśle określonego źródła, lecz możemy się swobodnie między nimi poruszać - mieszać psychologię z filozofią i mechanikę z metafizyką - coś zupełnie w moim klimacie :)
A skąd to biadolenie - bo czas przygotować wystroje świąteczne do domu. W zeszłym roku mieszkaliśmy z J., Aspazją i Punkusiem w kawalerce, 25 m kwadratowych powierzchni, więc o choince można było zapomnieć. Teraz zajmujemy mieszkanie dwupokojowe i do kuchni wejdą nawet 3 osoby! Co za tym idzie - w zeszłym roku nie skupiałam się na ozdobach świątecznych, bo i tak nie było tego gdzie postawić. Przykleiłam styropianowe gwiazdki na drzwi, wyciągnęłam kilka ceramicznych aniołków, a zamiast choinki u sufitu przyczepiłam gałęzie, na których pozawieszałam bombki, wstążki, szyszki, orzechy, cukierki i kilka marcepanów - oczywiście te ostatnie ze względu na upodobania J.
W tym roku, z racji posiadania dużej ilości czasu i dużej ilości przestrzeni, szaleję z ozdobami, ale związane jest to raczej z tym, ze uwielbiam klimat świąt, dekoracje, i mam przy tym niezłą zabawę :) Stwierdziłam, że te kilka uchowanych szyszek z zeszłego roku zostanie wzbogaconych o tegoroczną masę solną i szydełko, a co w kolejnym roku... może będę szyć. Życie jest pełne niespodzianek.
Interdyscyplinarność to dla mnie ważne pojęcie właśnie w takich momentach, kiedy mogę sobie do woli puszczać wodze fantazji - oklejać decoupagem masę solną, ozdabiać butelki koronką spod własnego szydełka, lub też trzasnąć sobie inną choinkę z szyszek i pistoletu na klej. Im więcej się potrafi, tym więcej możliwości się przed nami otwiera, tym bardziej kreatywni się stajemy. To chyba ważne, żeby nie bać się eksperymentować z różnymi materiałami i technikami, a raczej wciąż poznawać nowe możliwości wykorzystania materiałów, które przecież poszłyby do wyrzucenia.
J. na święta kupuje mi maszynę do szycia, już nawet wybrałam model. Szyszki czekają, muszę tylko znaleźć pistolet, butelki też już pokończyłam, każdą uwieńczając wstążkami, których przecież przy robieniu bombek mam na pęczki. Interdyscyplinarność to jest to :)

Wymiany i prezenty

Dlaczego lubię się wymieniać? Bo wychodzę z założenia, że gromadzenie swoich prac jest na dobrą metę bezcelowe. Wszystko, co robimy, ma cieszyć nas podczas robienia i oraz cieszyć oko nasze i innych ludzi.
Jednak... jeżeli posiadam butelkę/serwetkę/biżuterię, którą wykonałam, a która leży w pudełku i tyle, to dlaczego ma nie pojechać do kogoś, kto zrobi z niej użytek? Właśnie na takiej zasadzie potrafiłam zrobić ponad 20 jaj wielkanocnych, a dla mnie zostały do domu tylko cztery... Właśnie stąd chyba pojawiła się opcja wymian - wymieniamy się niemal wszystkim, a ja najbardziej cenię, gdy ktoś wymieni się ze mną na coś, co sam wykonał. Wtedy i wilk jest syty, i wilk syty :)

Dziś chciałabym napisać o wymianach międzyblogowych, o których nie mam zielonego pojęcia, a które przecież funkcjonują z dużym sukcesem w Sieci. Moja pierwsza wymiana (która odbyła się nie przez blog, a przez forum internetowe) to była wymiana ze wspaniałą MARGOT, do której poleciał jeden z moich aniołków szydełkowych. W zamian dostałam śliczną zieloną kicię :) Jakbym nie miała szynszyli, na pewno miałabym kota - mieszkałam z czterema różnymi przedstawicielami tego gatunku i jedno jest pewne - pomruczeć sobie w towarzystwie dobra rzecz. Uściski dla Ciebie, Margot!
taka kicia, ze szczęka opada :)

Kiedyś również, podczas wykonywania dyptyku dla mamy kupiłam dwa arkusze złotych ażurowych naklejek - bo mi akurat pasowały do aranżacji. Zużyłam cztery naklejki  i resztę blankietów schowałam, bo nie bardzo widzę zastosowanie takich ornamentów do decu. Koleżanka mamy, która akurat przyszła tego dnia, gdy się z mamą moją widziałam, wypytywała mnie gdzie tez kupiłam te naklejki, bo obecnie zajmuje się robieniem kartek (oczywiście oprócz drutów, szydełka i innych podejrzanych) i szukała właśnie czegoś takiego. W kolejnym tygodniu zaniosłam mamie cały jeden szablon, bo u mnie by tylko leżał, a ta kobieta pewnie zrobiłaby z ich pomocą coś pięknego. Otóż, zdziwienie moje było ogromne, kiedy koleżanka owa podrzuciła mojej mamie jedną z wykonywanych przez siebie kartek. Szczęka mi opadła, bo jakkolwiek naoglądałam się w necie haftu matematycznego, tak po raz pierwszy miałam coś takiego w rękach...
Niebieski wózeczek wziął się z faktu, że w brzuchu rośnie mi przedstawiciel płci męskiej. Już teraz wiem, że charakter to ma po ojcu - wycinają mi kawały w niemal tych samych momentach :)

Jedna z butelek - ta w malinowe kwiaty - pojechała wczoraj do mojego kolegi. Została niemal obwąchana, a następnie schowana do oszklonej witryny, żeby dwie piękne kicie jej nie stłukły przez przypadek, a już przy nas zaczynały się o nią ocierać.
Oto Stich na swoim ukochanym fotelu bujanym
A tak w międzyczasie, biorąc pod uwagę, że wyskoczyłam z kleju do decu, robię ozdoby masosolne i dziergam gwiazdki szydełkiem. Masa solna schnie, a gwiazdki pokarzę, jak wykrochmalę i wyprasuję, a mam już czym prasować ;)


Przygotowania do świąt idą pełną parą :)

środa, 7 grudnia 2011

Pomikołajkowo - bombki

W domu sajgon, a ja leżę w łóżku. Nie mam siły na nic. Przedwczoraj po spotkaniu z A. zmarzłam nieziemsko, wczoraj wracając od lekarza również zmarzłam, więc położyłam się wczoraj spać dość wcześnie - bez obiadu, dla J. nic nie zostawiłam, żeby miał co zjeść po pracy - same minusy. I jeszcze larwa w brzuchu spać po nocach mi nie daje, bo sobie harce z myszami chyba urządza...

Generalnie staram się, nawet jak leżę w łóżku, coś robić, co oczywiście owocuje wiecznie zapchanym stołem, ale czasami po prostu nie daję rady. Ciąża mnie czasami wykańcza.

Do rzeczy. Robię obecnie bombki, a specjalnie dla jednej ze znajomych z forum Internetowego zamieszczam tutorial. Mam nadzieję, że przyda się i jej, i dzieciom, bo zabawy przy tym jak znalazł, cierpliwości wiele nie trzeba, a bomba wygląda rewelacyjnie :)

WYKONANIE BOMBKI Z CEKINÓW I WSTĄŻKI

Do wykonania bombki potrzebne są:
* kula styropianowa 6 cm
* szpilki krótkie
* cekiny 6 mm w wybranym kolorze
* wstążka satynowa 12 mm w wybranym kolorze
* nożyczki

Ja użyłam złotych cekinów i wstążki bordowej w kolorze 8060.

Kulę dzielimy wstążką na połowę w obwodzie. Trzeba ją przyszpilić w kilku miejscach, żeby się nie ślizgała podczas pracy. Ważne jest to, żeby wstążka, którą podzielimy kulę była w tym samym kolorze co wstążka, którą chcemy następnie przyozdabiać górę - tym samym unikniemy efektu przebijania jednego koloru spod drugiego.

Przyczepiamy cekiny z jednej strony kuli - do poziomu wstążki. Najlepiej jest zacząć od środka i przyczepiać cekiny centrycznie - wtedy będziemy mieć pewność, że nie zostaną nigdzie puste miejsca.
Przyczepiamy cekiny centrycznie
 Na obrzeżach cekiny powinny zachodzić na wstążkę, to ją dodatkowo przymocuje do styropianu.
   


Gdy mamy gotową pierwszą część kuli, bierzemy się za drugą. W sposób tradycyjny przyczepiamy wstążkę złożoną w rożek. Najważniejsze tutaj jest to, by długopisem lub cienkopisem narysować sobie na styropianie kreski i wyznaczyć środek drugiej połowy kuli. Tym samym prościej będzie zwężać pracę do czubka kuli i zawieszka wypadnie równo po środku.

Ja akurat, żeby było dobrze widać, narysowałam kreski markerem. Kiedy już mamy wyznaczony środek zaczynamy przyczepiać wstążkę jak pokazano na zdjęciu. Najlepiej przyczepić ją nisko - tak, żeby zgięcie wstążki było w jednej linii ze wstążką dzielącą kulę od części z cekinami. Rożki i tak będą się nieznacznie podnosić, a materiał wykorzystany pod spodem będzie widoczny.

 

Ja akurat przyczepiam wstążkę w miarę gęsto.

...i tak do samej góry, gdzie (wedle uznania) kończymy kokardą i sznurkiem.

Ot, i cała filozofia. Mam nadzieję, że opis wyszedł w miarę jasno i klarownie.

W ramach prób wykonałam dwie takie bombki - jedną złoto-bordową, drugą czarno-fioletową. Jednak zdjęcia złoto-bordowej są wyraźniejsze i bardziej czytelne.

niedziela, 4 grudnia 2011

Nudne wykańczanie - butelki i bombka

Siedzę i lakieruję butelki, między szykowanie pierwszego i drugiego dania obiadowego a śniadaniem i porządkami. Potem papier ścierny i powtórka z rozrywki.
Wczoraj w nocy robiłam jeszcze trzy butelki, z czego jedna idzie do zmycia, dwie wykańczam lakierem.

później...
Przespałam cały wieczór 3 grudnia. Po prostu położyłam się na chwilę po obiedzie i zanim się zorientowałam była 23:00. Butelki kończyłam dziś rano, gdy J. poszedł do pracy. Zrobiłam też kilka nowych. Oto one.
Moja ulubiona to ta z motywem lawendy. Niestety, zdjęcia nie oddają jej wykonania, chociaż się starałam pokazać ją z każdej strony.

 



 

Oto mój faworyt. Obfotografowany z każdej strony, jednak tego efektu "otaczania" butelki przez wzór nie dałam rady oddać. W każdym razie butelka w rzeczywistości wygląda o wiele ciekawiej.

 

 




Od lewej: butelka po wódce, butelka po kolejnej wódce, butelka po drinku i butelka po soku. Na wszystkich akryle, trzy pierwsze z serwetki, ostatnia z papieru ryżowego, którego kawałek został mi po sierpniowych warsztatach decoupage'owych, jedynych, na jakie się w życiu wybrałam.

Tak to jestem samoukiem i wszystko, co robię albo u kogoś podpatrzyłam, albo przeczytałam w Internecie, albo w jakiejś książce dotyczącej prac manualnych. Te zajęcia były jedynymi zajęciami praktycznymi, na jakie w życiu poszłam, prowadziła je rewelacyjna kobieta i ją wspominam najmilej z całego wieczoru.

Oczywiście cała czwórka z pozostałą czwórką w trakcie lakierowania - te po 3 warstwach, poprzednie po pierwszym papierze ściernym nabrały nieco gładkości. Powinnam powtórzyć ścieranie jeszcze ze trzy razy, polakierować porządnie i będzie koniec.

W ramach odskoczni - bombka, w ciemnych kolorach, ale podoba mi się jak żadna inna :)

 

 

Fakt, trochę mroczna wyszła, jednak lubię, lubię takie klimaty, więc chyba nikomu jej nie oddam, ani też nikomu nie sprezentuję - zawiśnie na choince.

Wykonana z kuli styropianowej 8 cm, wstążki satynowej 25mm, kolor 8060, czarnych cekinów 8 mm.

piątek, 2 grudnia 2011

Bransoletka i butelki

Dziś w większości będą zdjęcia.

Bransoletka dla przyjaciółki J. Mam nadzieję, że się dziewczynie spodoba:
baza była pleciona ze sznurka woskowanego, na tym koraliki modułowe i charmy, zapięcie na karabińczyk z łańcuszkiem..



Robiłam też butelki i słoik z zamówienia. Tak wygląda część tych wyrobów. Te akurat są skończone i wymagają już tylko lakierowania (pod warunkiem, że nie przekombinuję z jakimiś złotkami czy innymi zdobieniami:)
w składzie (od prawej) słoik po jakimś gotowym sosie, butelka po ginie, butelka po wódce, butelka po sosie  do pizzy. Na trzech pierwszych akryle i serwetki, na ostatniej akryle i papier ryżowy.