niedziela, 14 czerwca 2015

Moje szycie - Fisherman pants czyli rybaczki inaczej

Każdy, kto miał kiedykolwiek w pasie więcej niż przeciętna pani rozmiaru 38 miał problem z dobraniem spodni. No, powiedzmy sobie wprost - świat utył, a wykroje nie bardzo. Dalej chyba jedziemy na tabelach z lat 80, a od tamtej pory jednak 36-38 przeszło w 40-42.

Od momentu, kiedy poszłam do pracy chciało mi się kupić spodnie, które będą wygodne, dobrze się układać, wyglądać "w miarę" po ludzku i nie odstawać jak walnięte po kilku założeniach. Mój największy problem polega na tym, że jak już się przyssam do jakichś spodni to noszę je tak długo póki 1. nie zachodzi niepodważalna konieczność wyprania 2. nie dojadę materiału do szczętu. Za normalną cenę trudno w tych czasach o wygodny ciuch, który by by i dobrze leżał, i długo wytrzymał. Moje "mniejsze" znajome jakoś tak nie mają z tym problemu, ale ja z moja figurą jabłuszka mam wielkie utrapienie i przy sukienkach, i przy spodniach - bo ja dobre w cyckach, to w brzuszku opięte, a jak dobre w pasie, to w cyckach fale Dunaju, a w udach hektary materiału, który w zamiarze producenta miał przylegać, ale nam odstaje.  Do tego ja mam jeszcze niemal góralskie łydy i jak już znalazłam spodnie, które dobrze na mnie leżą w brzuszku i w udach - usłyszałam szyderczy chichot moich wrednych łydek - że i owszem, spodnie założyłam, a teraz mam sobie zakombinować jak je zdjąć.

Fakt faktem poszłam w końcu do sklepu kupić sobie materiał na alladyny - chciałam zielony, wyszłam z fioletowym.... szczegół....

Jak już uszyłam te przeklęte alladyny - zabrakło mi gumek. Gdzieś diabeł ogonem nakrył, przepiłam wsiąkły, alladyny leżą nieskończone. Czekają do jutra, jutro lecę do pasmanterii i chyba szlag mnie jasny trafi, jak nie będzie wystarczającej ilości szerokiej gumy żebym sobie w pas wciągnęła.

Ale ale, ja sobie zawsze coś do robienia znajdę, znaczy - od ostatniego wpisu kombinuję sobie uszyć torebkę. Już znalazłam model, już rozpracowałam wykrój, tylko materiału mi brak....

Natomiast szperając za innymi modelami alladynek trafiłam na coś takiego, co nazywa się Thai Fishermen Pants. Zakochałam się. Tutaj ma męskiej dupie:


Już pomijając kwestię męską na zdjęciu, spodnie są genialne.
No dobra, może coś na pani:
źródło: http://tastythailand.com/what-are-thai-fisherman-pants-and-where-do-you-buy-them/
Nic dziwnego chyba, że się zakochałam? Spodnie są oneisize oraz unisex - no, może jakby się zagłębić w kwestię zdobienniczą to się okaże, że jednak nie takie zaraz unisex, ale jeżeli chodzi o rozmiar, jak najbardziej onesize. W portkach najpierw się topimy, potem zawiązujemy, a potem to już z górki. W Internecie można znaleźć nawet filmy instruktażowe jak to cudo zawiązać. Nieco gorzej z wykrojem.
Oczywiście niezastąpiona Burda sobie opublikowała wykrój - przecież Burda to Burda, ale oczywiście Polska strona Burdy nie ma ich w ofercie. Zresztą, po moich przeprawach z wykrojem koszuli dla J., który zamawiałam ze Sklepu Burda Polska pod koniec zeszłego roku nie chcę mieć z tą firmą nic wspólnego, chyba, że mnie naprawdę przypnie i
desperacja sięgnie szczytu....

Ja tu sobie gadu gadu. Znalazłam na jednym blogu dwa zajebiste wykroje na te same portki - właśnie fisherman pants. Pierwszy z 8 elementów, drugi z zaledwie 4, który przerobiłam na 3 części (jak to ja). Szyłam z materiału w kratkę, więc drugi wykrój bardziej przypadł mi do gustu, bo nie chciało mi się bawić z dopasowywaniem kratki i wykroju na małej powierzchni materiału, a uproszczony schemat do kratki nadaje się perfekcyjnie.

Drugi wykrój tez jest fajny, chociaż zamierzam wykorzystać go do szycia spodni w dwóch kolorach.

Tutaj można znaleźć pierwszy wykrój: http://clothwithpegs.blogspot.com/2008/09/wrap-pants.html

Jak już wspomniałam, oba wykroje mają swoje zalety.

Podjarałam się tymi portkami jak nastolatka. Usiadłam dziś rano, po kawce mojej kochanej, i zamiast torebki uszyłam sobie spodnie. J. nawet się szarpnął i zrobił mi zdjęcie - i co z tego, jak większość wyszła zamazana i mam dwa, które się nadają od biedy? Fajną mam komórkę, dobry mam aparat w tej komórce, ale jeżeli chodzi o ciuchy rzecz mi się rozbiła o fotografa....



Już w nich śmigałam po mieści i niestety znów z Wałbrzycha wyszła wiocha, bo dupę mi zrobiono za te spodnie.

Wstyd.

Mam jednak zdanie powyższych ludzi w nosie, bo nie wiedzą, jak są wygodne. Ich strata.

Ktokolwiek zatem ma czas sobie zaaplikować takie portki, długość nogawki oczywiście jest dowolna, od szortów do mega długie można mieć - zachęcam. A jak nie po mieście, to chociaż sobie uszyć jako piżamowe. Komfort gwarantowany. Ja sobie chwalę. Bardzo.

Rzekłam.