poniedziałek, 16 stycznia 2012

Dziś bez prac, wszystkie rozgrzebane...

... czekają, aż skończę przygotowywać pokój dla dziecka. mam takie dziwne przeczucie, że synuś albo się wykluje przed czasem, albo dokładnie o czasie, więc już teraz piorę stertę tetry, ciuszków, kocyków, pościeli i szykuję wszystko na przyjście małego. Muszę też pochować moje maziadła, lakiery, farby, filce i inne cudaczki, żeby nie kurzyły się przez okres karmienia piersią i dogrywania się z synem po jego porodzie. Nie chce też zostawiać jakichś rozgrzebanych prac na wierzchu, wolę wszystko pozabezpieczać i pochować, bo nie wiadomo, kiedy znów będę miała na tyle siły i czasu, żeby siedzieć po kilka ładnych godzin w skali doby i dłubać różańce czy inne butelki.

Chwilowo jestem na etapie robienia jednej lekkiej narzutki i jednego grubego kocyka dla syna, wszystko w kolorach pośrednich zieleni, od seledynu po miętę przeplatanych jakimiś białymi wstawkami. mam nadzieję, że skończę przed porodem.

Trzeci dzień piorę pieluszki tetrowe i aż szok, że tyle tego mam, ponad 40 sztuk, pozbieranych od ludzi, gdzieś kupionych... Stąd wniosek, że syn choćby sikał co pół godziny będzie miał czystą i suchą pieluchę na pupie. jakiś pozytyw całej sytuacji :)

Jutro znów do szpitala, więc gnam z porządkami, żeby w razie czego pokój był gotowy na przyjście malucha.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz