czwartek, 10 kwietnia 2014

Moje szycie - Pojki I "skarpetki", pojki II wstążki, pojki III wstążki inaczej

Dzisiaj będzie po pojkach :)

Miałam już wpis dotyczący tego cuda - odsyłam więc wszystkich tych, co chcą się dowiedzieć więcej do wcześniejszego wpisu - o TEGO. Biorąc tez pod uwagę mojego lenia ostatnimi czasy i chore dziecko z wyrzynającymi się zębami nie bardzo miałam ochotę robić cokolwiek... Dwa dni temu wskoczyła mi fucha, więc na szybko szyłam, byle na występ zdążyć - i przy okazji robię wpis ogólny dotyczący jak do tej pory uszytych przeze mnie pojek.

A uszyłam ich już 4 pary :D

Zacznijmy od skarpetek, bo były pierwsze i eksploatuję jej non-stop od prawie roku czasu - zużycia nie widać, aż jestem w szoku.




Okrągły przedmiot w środku to piłeczka tenisowa. Żeby nie było - piłeczkę można wyciągnąć, a skarpetkę wyprać - takie sprytne urządzenie, a co!



Dziursko jest wysoko, co by piłeczka podczas machania nie wyleciała, więc jest fajnie :)

Drugi tym, jaki szyłam, to wstążki do pojek treningowych. Nazwa zapożyczona, wstążki na pojki wyglądają w ten sposób:


Oczywiście mój aparat strasznie przekłamuje kolory, szczególnie w półmroku przedpokoju przy zapalonym sztucznym świetle.... Wstążki są czarno-białe, szyte na zamówienie, jako nakładka do pojek treningowych.

Uszyłam dwa komplety, dla moich znajomych z grupy, którzy mieli jakiś występ z okazji Dnia Sportu. Występ się udał, chociaż mnie nie było, ale dali znać, ze wyszło super :) To jest drugi komplet, który był odbierany osobno. Synowi obiecałam, że za zarobione pieniądze kupię mu koszulkę z Zygzakiem McQueenem - szalało dziecko ze szczęścia :)





Wstążki wykonywałam na podstawie prototypu, który tam sobie kiedyś wymyśliłam z jakiejś starem podszewki. Udało mi się odszukać i obfocić tylko jedną - druga zapaćkała się parafiną na treningu i się moczy, może zejdzie, może nie, w każdym razie warto spróbować. Może i podczas machania, kiedy wstążka jest w ruchu, plamy widać nie będzie, ale dla mnie sama świadomość, że ona tam jest zbyt komfortowa nie jest - wolę jednak czyste rzeczy.

Czarno-białe poje były szyte z materiału sklepowego, moje zielone treningówki to czysty upcycling:




Są oczywiście gorzej uszyte (wiadomo, szewc bez butów chodzi), ale sprawdzają się pięknie.

Moja grupa żonglerska jest nie dość, że początkująca, to jeszcze bardzo kiepsko zaznajomiona z ogniem. Druga kwestia jest taka, że w mało której placówce w ogóle wolno wykorzystywać ogień - chodzi tutaj o względy przeciwpożarowe. Do tego, nawet, gdybyśmy chcieli sobie pomachać, żeby zebrać kasę "do kapelusza", to nie da rady z powodu dziwnego nastawienia służb miejskich ... chcieliśmy kiedyś machać samymi pojami, to tez usłyszeliśmy odmowę.

Wstążki urodziły się właśnie z tego powodu, że z czymś wystąpić już chcieliśmy, a ogień jednak nas niego przerósł. Została kwestia wstążek, i ona sprawdziła się najlepiej jak do tej pory. Długa droga przed nami, ale zaczyna się robić fajnie :)

Oczywiście syn nie próżnuje, również udziela się artystycznie, ostatnio długopisem na fotelu:


Ma ktoś pojęcie, jak to draństwo usunąć? Płyn do podłogi nie dał rady, płyn do kibla też, ponoć mam kupić jakiś rozpuszczalnik, który się nazywa NITRO, ale trochę się boję, ze tapicerkę szarpnie, a długopis nie zejdzie. Zresztą, tak na marginesie, kto by przypuszczał, że zwykły długopis okaże się tak wytrzymały O.o Pewnie po wybuchu jądrowym zostanie tylko ten nieusuwalny tusz, karaluchy i ludzka głupota..... 


Kubuś i ja pozdrawiamy :)

6 komentarzy:

  1. Ciekawe to to , co szyłaś :) A długopis może zejdzie Cifem ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. próbowałam i mleczko, i proszek - nie puści drań :/

      Usuń
    2. P.S. wstążki są o tyle wredne, że wszystkie kanty trzeba zaprasować ręcznie, bo stopka do obrębiania nie łapie materiału (albo ja nie potrafię się nią posługiwać jak należy). Normalnie godzina prasowania i 10 minut szycia :D

      Usuń
  2. oh wspomnienia wróciły :D 7 lat temu córka i mnie tak przyozdobiła kanapę i dwa fotele z jasnej skóry. do dziś sobie gratulue opanowania na jakie sie zdobyłam gdy to ujrzałam :D. U mnie pomógł czas, starło się :) Ale teraz spróbowałabym tzw "magicznej gąbki" mi ostatnio starła kredki z tynku rzeźbionego :). Pozdrowienia dla małego artysty :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakiś czas temu urodziłam córeczkę, i odeszłam na chwilę od zabaw z kuglarstwem, ale...
    ...jeśli chodzi o ogień... jest moc. Warto ryzykować, i nie warto się bać. Służę wskazówkami jeśli jesteś zainteresowana, i w sprawie występów na ulicy, i w sprawie "nie podpalenia" siebie ;)
    Super poi treningowe, wyglądają dobrze :)

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;)

    P.S. nie próbowałaś opalać wstążek ? na ciemniejszych kolorach nic nie widać ;)

    OdpowiedzUsuń