czwartek, 30 stycznia 2014

Święty wściek

Wściekam się często, chociaż już nie tak często jak kiedyś.
Obecnie mam poważne powody, żeby się wściekać, ale jeszcze poważniejsze, żeby przygryźć zęby, spiąć tyłek i jechać sprawy do końca.

Były "Psie smutki", są też "Święte wścieki":

1. Mam problem z jednym zębem, dwójką z przodu. Dzwoniłam dziś do dentysty się zarejestrować - najbliższy termin za 4 dni.

2. Kapa - to draństwo o wymiarze 200x250 okazała się ponad moje siły przy pikowaniu maszynowym. Wczoraj, po czwartym pruciu musiałam podjąć decyzję o pikowaniu ręcznym. Dzięki Bogu, Makak w Antyradiu po 22:00 ma fajne audycje i jest czego posłuchać. Co nie zmienia faktu, że jak mam przed sobą perspektywę kilku dni spędzonych na podłodze (z bolącym kręgosłupem) - to mi się odechciewa - ale master plan jest taki, że skończę pikowanie do niedzieli. Trzymam się sama za słowo, więc pewnie szybko skończę, uzbrojona we wściek i szybko (chwilowo) kładące się spać dziecko.

3. Na stronie drutoterapia.blogspot.com zapisałam się na podstawowy kurs robienia na drutach. Chciałam się zweryfikować, bo filmik promujący nieco mnie porył - gdzie autorka mówi, że dwie dekady źle oczy dziergała, bo jej się skręcały. Doświadczenie w innych materiach nauczyło mnie, że swoje umiejętności lepiej weryfikować co jakiś czas.
No i oczywiście wszystko byłoby super, gdyby nie to, że na owym kursie, w pierwszej lekcji, gdzie autorka pokazuje sposób przerabiania oczek prawych - już na tej lekcji dowiedziałam się, że CHYBA SKRĘCAM. Najpierw wściek, potem ciekawość - a jeżeli...?
...a że robię dla koleżanki spódnicę ze wzorem warkoczowym na przodzie, po raz pierwszy w życiu na drutach z żyłką - stwierdziłam, siądę, sprawdzę, spróbuję.
...i szlag mnie jasny trafił, i wściekłam się, bo się okazało, że FAKTYCZNIE SKRĘCAM oczy.
No i co teraz? Pruć? Tydzień roboty poszedłby do śmieci, a w tym przypadku małe jest prawdopodobieństwo, że kiedykolwiek tę spódnicę skończę. Już przy serwetce brugijskiej miałam takie załamanie, jak musiałam niemal całą spruć, że chciałam rzucić i zapomnieć - ale A. czeka na tę spódnice jak na szpilkach.
Zdecydowałam w końcu, że pruć nie będę, bo spódnica nie będzie noszona podczas chodzenia (przyszła właścicielka tylko siedzi), ale gdyby było inaczej musiałabym zacząć wszystko od nowa. Wściek...

Wściek...




Na pocieszenie dodam, że w Lidlu od dzisiaj są druty w sprzedaży w fajnych cenach. w ogóle od dziś w gazetce były przedstawione trzy rodzaje przyborników do szycia
(po prawie 25 zeta, trzeba obadać, czy coś sensownego),
druty proste i na żyłce
(w gazetce 9 zł, w pasmanterii u mnie na mieście 14 zł komplet).

Kto potrzebuje, niech uderza do LIDLA ;)

Ja cichcem liczę na nożyczki krawieckie i nożyczki do haftu.

Zobaczymy, może będą *^_^*

4 komentarze:

  1. jeśli Cię to pocieszy to 3 lata robiłam oczka prawe.... przekręcone :D. Kocham robic na drutach, a jak skończysz pikowac swoja narzutę dajz nać to podrzucę swoją 200X220 :P nie mam do niej siły

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie też lubię robić na drutach i doprawdy szlag mnie jasny trafił, kiedy musiałam chustę tyle razy pruć - nareszcie wiem, dlaczego i mam nadzieję, że dam radę to ogarnąć i się "naprostować" razem z oczami ;)
      Co do kapy - nic nie mówię, dopóki mojej nie zmęczę ;)

      Usuń
  2. A jeśli jeszcze ja mogę Cię pocieszyć to do robienia na autach mam dwie lewe ręce póki co szydelkuje o też się przy tym czasem irytuje... Po drugie cieszę się, że Cię odnalazłam na nowym (juz nie tak nowym) blogu (wstydzę się) ... A po trzecie pikowanie to wcale nie taka prosta sprawa dlatego wsciekaj się spokojnie wszyscy którzy choć raz tego spróbowali musieli uzbroić się w cierpliwość. Buziolce przesyłam i fajnie znów wiedzieć co u Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Margot! Stęskniłam się za Tobą, bo zaglądałam do Ciebie i widziałam, co tam powolutku się szyje, i podziwiałam <3
      Na szydełku i drutach robię od małego - bo u mnie w domu wszyscy coś dłubali, ale zanim nauczyłam się porządnie szydełkiem robić - wiele łez przelałam, cztery szydełka złamałam od zbyt ciasnego robienia słupków, druty (jeszcze stare drewniane!) krzywiłam przeokrutnie. Więc nie przejmuj się, że próbujesz i wydaje Ci się, że lewe ręce - początki po prostu są wyboiste - a potem to już słupek za słupkiem i serwetka za serwetką ;)
      Strasznie się cieszę widząc Cię u siebie, wpadaj kiedy zechcesz :*

      Usuń