poniedziałek, 20 stycznia 2014

Szycie - Kapa patchwork, część I

Pocięłam drańskie kwadraty? Dwa dni siedziałam, pocięłam sobie wzory, bolał mnie kręgosłup dwa dni i w ogóle kolejne trzy noce zarwałam z kretesem?

Pierwsze podejście do patchworkowej kapy o wymiarze 200 x 250 cm, po dwóch długich wieczorach (od 21:00 do 02:00 oba wieczory) oraz dwa razy szyłam w ciągu dnia. Oczywiście musiałam docinać kwadraty w trakcie pracy i kilka mi zostało - ja nie wiem, jak ja to robiłam...

Efekt na dzień dzisiejszy:


Dół jest zawinięty, bo podłoga mi się skończyła O.o

Brakuje trójkąta, który będę doszywać jutro:


Obfocić gotową kapę chyba będę musiała na trzepaku, bo inaczej nie ma bata - nie mam w domu nic na tyle dużego czy nośnego, żeby zmieściła się cała rozłożona.

Kilka razy zmieniała mi się koncepcja tej przeklętej kapy, miałam wykorzystać jeszcze białe łatki z czerwonymi kwiatami, ale przeważył fakt, że ta biel szybko "łapie" kolory podczas prania, a brązowy materiał bez wzorku jednak farbuje :/ wolałam nie ryzykować.

Będę doszywać jeszcze lamówkę z brązowego podszewkowego materiału - i ciągle zastanawiam się nad tyłem kapy. Mam kilka koncepcji, ale ich nie pokarzę na razie. Przemawia za tym w większości fakt, że pracuję w dość chaotyczny sposób w trakcie projektowania...

Przyznaję, że na patchworku się niemal nie znam, a kapa jest robiona właśnie w ramach nauki, ostatnie trzy patchworki wyszły mi średnio-równo, a tutaj - 

nie dość, że kwadraty
nie dość, że dużo tych kwadratów
nie dość, że powierzchnia... nigdy jeszcze nie szyłam czegoś tak dużego!
to jeszcze projekt - do tej pory każdy mój patchwork był ułożony równo na szachownice czy kratkę w zeszycie szkolnym - tutaj tę kratkę pochyliłam o 45 stopni i zaczęło się kombinowanie - jak to pozszywać, żeby nie trzeba było za dużo myśleć, przymierzać, sprawdzać, kontrolować i żeby poszło jak najszybciej.

Nie sprawdzałam w necie, bo nawet nie wiedziałam, co napisać Wujkowi... "technologia zszywania patchworku"? W końcu, z trzecią kawą, jak już po wielkich bólach w układaniu, przekładaniu i projektowaniu zdecydowałyśmy się z zamawiającą na jeden konkretny deseń - 

dokonałam rozplanowania patchworku. Na kolanie i chyba tylko ja umiem to przeczytać :P


W wielkim skrócie - siedziałam cały wieczór, zszywałam i rozprasowywałam takie kwadraty:




Wiem, że pewnie zawodowo to się robi nieco inaczej, i pewnie zaczęłam od d... strony, ale powiem, że udało się pozszywać bez większych problemów :)



A tutaj dowód, że siedzenie z szablonem i mazianie mydełkiem po każdym kwadracie, spinanie powalająca ilością szpilek i poprawianie każdej pierdoły przyniosło w miarę jako taki efekt - ja jestem zadowolona - jest przecież równo!

Kilka zbliżeń, co by nie było, że jestem gołosłowna.

ten brązowy zdobiony materiał w rzeczywistości
mieni się, przez co przy lampie błyskowej wydaje się
o niezłych kilka odcieni jaśniejszy - w rzeczywistości
jest dość ciemny.





Wiem, że kiedy już odszyję brakujący róg - i wykonam tył, czeka mnie najgorsze, czyli lamówka i pikowanie. Staram się jednak nie wyprzedzać faktów i martwić się na zapas, chociaż mam serce w gardle, (1) żeby tylko to wyszło i (2) żebym dała rade poradzić sobie z taką ilością materiału i równo go porozkładać przez uszyciem. 


Trzymajcie kciuki!!!

2 komentarze:

  1. ojejjjku.. ale super efekt ! Ja jeszcze nie mam planu , właśnie dzisiaj wróciłam do domu i staram się wrócić jak najszybciej do tego wszystkiego , wdrążyć się w "temat" szycia.. ale na prawdę super Ci to wyszło.. ja trochę inaczej będę rozprasowywała szwy.. (na jedną stronę ..ale przede mną jeszcze długa droga ..eh..
    Pozdrawiam !
    PS. Czekam na skończoną kapę i widzisz - miałam rację że pierwsza uszyjesz ?! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny wzór i jaka precyzja !!! Podziwiam i cieszę się wręcz skacze z radości, że jest ktoś mi bliski, kto też się podejmuje patchworku :) <3

    OdpowiedzUsuń