niedziela, 20 listopada 2011

Kilka rozgrzebanych spraw

Tak siedzę w domu i powoli porządkuję wszystkie materiały. W przyszłym tygodniu przyjdą pocztą bombki z drewna, styropianowych mam pod dostatkiem, nici do robienia są. Posegregowałam butelki, które tydzień temu zabraliśmy z imprezy urodzinowej kolegi J., więc już są w większości poodmaczane z etykiet i czekają, aż przyjedzie podkład do szkła.
W większości są to butelki po wódkach typu Krupnik i pokrewne, a więc szkło jest  w jakiś sposób zdobione, profilowane, ma napisy... Wolę gładkie, ale marudzić nie będę, bo i po co.
Podczas świąt moja zasada jest taka, że jeżeli już MUSZĘ obskoczyć z prezentami dużą ilość ludzi - przecież nie będę kupować każdemu jakiegoś kurzozbieracza ze sklepu "Wszystko po 5 złotych", wolę wykonać coś samemu. Może będzie to drobny upominek, ale wart zachodu. W zeszłym roku robiłam szydełkiem małe kwiatki - nie zachował się ani kwiatek, ani zdjęcie, niestety. W tym roku będę robić butelki. Część będzie z motywami świątecznymi, część będzie po prostu ozdobna. Przymiarka wyglądała w ten sposób:.







Każdą butelkę musiałam trzykrotnie pokrywać farbą, ponieważ nie miałam w domu podkładu - zawsze jakoś było mi go szkoda kupić, a bo drogi, a bo później, a bo i tak nie robię dużo na szkle - słowem, zawsze się znalazł jakiś powód, żeby nie złożyć zamówienia. Teraz już koniec z marudzeniem, podkład będzie. Przy okazji spróbuję też swoich sił z krakelurą - i siedzę jak na szpilkach :D
Operuję na razie dwoma rodzajami papieru: ryżowym i zwykłym papierem, bo serwetka jakoś mi na motyw butelki nie pasuje (zresztą, nawet nie bardzo mam jaki motyw przykleić, serwetki też w rezultacie zamówiłam).


Z papierem ryżowym nie było tyle zabawy co z wycinaniem motywu różanego - w ogóle miałam ostatnio parcie na motywy różane, więc wypadałoby zrobić z nich użytek. Nawycinałam się tych kwiatków, ale efekt już na butelce był wart zachodu:





Wszystko jeszcze przed lakierowaniem. Stoi, schnie, lakierowane będzie jak będę mieć wenę, na razie robię szydełkiem leżąc plackiem w łóżku, czyli wg zaleceń lekarza.

Generalnie założyłam, że w tym roku będę robić kilka rodzajów ozdób świątecznych i kilka rodzajów prezentów. Będą butelki, małe ozdoby wykonane z masy solnej, bombki filcowane, bombki wstążkowe i elementy szydełkowe. Część zostanie, jak pisałam wcześniej, sprezentowana rodzinie mojej i J., jednak w tym roku uparłam się, żeby część została w domu, bo w zeszłym roku narobiłam się po łokcie, a i tak na choince nie mieliśmy nawet jednego piernika, którego sama bym upiekła. Koniec tego dobrego, wypadałoby powiesić w końcu na swojej choince coś z własnego warsztatu.
Przymiarka do bombki wstążkowej, podejście drugie, wygląda w ten sposób:


Poprzednia bombka z cekinami została mi zabrana przez mamę - "bo ładna", więc nawet się nie kłóciłam. Ja sobie zrobię kolejną.
...i już wiem, że trzeba będzie na początku grudnia zamówić wstążkę satynową i brokatową na 25 mm... Ja chyba z torbami pójdę... ale własnie tak to jest, kiedy człowiek się fascynuje czymś, co jest jest integralną częścią jego życia; nie zawsze patrzy na koszta, często kombinuje, a czasami wydaje majątek na kolejny odcień bieli i siódmy z kolei odcień błękitu, bo to jest to, czego szukał bardzo długo. W zeszłym roku miałam parcie na farbę złotą metaliczną i jak w końcu ją kupiłam - wszystko w domu miałam złote - orzechy włoskie, szyszki, choinkę z makaronu... W tym roku wszystko ma być srebrne - i srebrny metalic przyszedł do domu kilka dni temu. Na razie nabiera mocy urzędowej :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz