... dużo się działo :)
Krótka fotorelacja:
Otworzyliśmy stołówkę dla samochodów:
"Pożyczaliśmy" siano dla szynszyli:
Braliśmy dział w rekonstrukcji Powstania Warszawskiego w Książu:
i we Wrocławiu:
Moja grupa ogniowa załapała się na sesję zdjęciową - a co :)
oraz na występ pod Poznaniem:
Dziecku się urosło...
... ale to chyba z powodu intensywnego podlewania poddomowego...
Podjęłam pracę - a oto juta do pracy (tak, bela waży 30 kilo i schodzi w 2 tygodnie)
Dostaję przy niej szewskiej pasji i powiem szczerze, że jak ze mnie bałaganiarz pierwsza klasa - tak przy jucie nauczyłam się codziennie latać na miotle i odkurzaczu - tak się wredota siepie. |
Farbowanie koronek do pracy - metry bieżące potraktowane czarną herbatą, żeby nabrały pięknego koloru ecru. Syn asystuje, syn pomaga! Syn pilnuje, żeby na każdej półtorametrowej koronce była co najmniej jedna klamerka :)
ah, boski! |
Zapłaciłam 200 zł za remont maszyny do szycia. No dobra, 185 zł, ale z dojazdami na drugi koniec miasta do serwisu wyszło jakby 200 zł.
Nauczyłam się szyć piękne sakiewki z lnu - tutaj prezent urodzinowy dla mamy.
lniany kwiatek ręcznie robiony *^_^* |
no i woreczek na różaniec, zapinany na napę - zachcianka mamy, nie wnikałam, wykonałam. |
Bransoletki shambala były na chwilę dla oddechu od szycia. Zrobiłam dwie i się zasyciłam :)
To taki szybki rekonesans.
Powiedziałbym, że ręcz telegraficzny skrót :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz