poniedziałek, 27 maja 2013

Moje kwiaty - ogród na parapecie

Dziś krótko i treściwie: po co mam płacić 1,50zł do 3 zł za pęczek szczypiorku, kiedy mogę mieć swoje, świeże i za darmo? Kilka starych plastikowych opakowań po pieczarkach czy innej marchewce z Biedry, pościnane, postawione na parapecie, z odpowiednią zawartością - i mamy ogródek :)


Ponieważ mieszkam na 9 piętrze, na wygizdowie jakich mało, w skrzynkach balkonowych trzymam miętę. Przydaje się :)

mięta czekoladowa, dostaliśmy ją na Festiwalu Kwiatów w Zamku Książ;
nie wiem, co ma w sobie czekoladowego oprócz koloru,
ale J. się uparł, to dostał, a ja chodzę i podlewam

no, mój mały balkonowy ogródek

w drugiej skrzynce mięta pieprzowa i inne,
jakieś ptaki ją objadają, muszę wyłapać, które :/


niedziela, 26 maja 2013

Inspiracje - torebka ze spodni

J. maniakalnie wydziera spodnie, jeansy oczywiście. Większość z posiadanych przez niego par była łatana już co najmniej kilka razy w kroku, a kiedy pojawia się na tym wszystkim kolejne rozdarcie - spodnie lądują w szafce, żeby albo pójść znowu do krawcowej, albo poleżeć ze dwa lata, bo J. szkoda fajnych portek wyrzucić. Udało mi się go ostatnio namówić na zrobienie porządku w jednej z takich szafek, odłożył wszystkie za małe na niego pary, więc posiadam około 5 par podartych w kroku męskich jeansów. Z nogawek już wiem, że uszyję kilka par spodni dla synusia, nieco starszą i większą wersję TYCH spodenek, które się świetnie sprawdziły w praktyce:



Przeszukałam tez net w poszukiwaniu jakichś pomysłów na przerobienie reszty z tych spodni, bo nogawka nogawką, ale kompletna góra dalej zostaje. No to znalazłam:



W Internecie jest wszystko :)
Pomysły nawet fajne, ale... Ja mam zawsze jakieś ALE:

  1. wszystkie jakieś płytkie te torebki
  2. na jednym uchu wydają się robić raczej za worek niż za torebkę (ta wersja szeroka)
  3. nie ma podszewki!
Pies pogrzebany może być wszędzie, dla mnie najgorsze jest własnie to takie surowe wnętrze tych spodniowych torebek, pewnie strzępiące się, zostawiające kawałki jeansu na WSZYSTKIM, mało efektowne wizualne, w ogóle jakaś bieda.
No to stwierdziłam, że sobie wszyję podszewkę do takiej torebki i nie będzie źle.
Siedziałam nad tymi spodniami dwa dni, a raczej dwa wieczory - tylko po to, żeby się w rezultacie dowiedzieć, że zamek, który sobie wybrałam do wszycia jest za krótki o 7 cm... Szlag.

Zostałam z połową torebki, a nabrała już jakichś kształtów konkretnych:



Został tylko ten nieszczęsny zamek, z którym muszę czekać do poniedziałku!


P.S. Gdyby ktoś wiedział, jak w zwykłej googlowej Picassa zrobić kolaż, byłabym wdzięczna za informację.  Próbowałam dziś chyba ze cztery razy włączyć to draństwo i mi nie wychodzi, przycisk mam dalej nieaktywny :(

Moje kwiaty - Zaspana azalia

Azalie indyjskie należą do tych roślin, które kwitną w czasie okresu jesienno-zimowego, podobnie jak grudniki czy kalanchoe. W 2012 roku dostałam na urodziny w kwietniu właśnie azalię indyjską, piękną, niestety kwitnącą, która zrzuciła kwiaty, liście i niemal uschła, bo nie miałam czasu jej podlewać, więc wody dostawała tyle o ile.
Na jesień nieco odbiła, pokryła się nieco liśćmi i zakwitła pięknie, obficie, choć szkoda, że bezwonnie.







Maleństwo się podniosło w listopadzie i całą zimę pięknie kwitło, żeby w okolicach marca znów zrzucić sporo liści, na szczęście już nie w takiej ilości jak zeszła zima.

Jakie więc było moje zdziwienie, kiedy dziś podczas porządków okazało się, że azalia znów wypuściła pąki. Oto dowód:



Mam nadzieję, że przesunięcie kwitnienia jej nie zaszkodzi, mam też nadzieję, że syn nie ściągnie jej ZNÓW z parapetu i nie rozniesie po całym łóżku...

piątek, 24 maja 2013

Inspiracje - Słodkie lata '80

Hm, 1984 rok, rok mojego urodzenia, stare dobre czasy :)

Dostałam dziś stary rosyjski katalog mody, coś w stylu Burdy, dziś trochę fajnych, starych zdjęć.

I starych modeli, które wracają do łask :D Moda jednak lubi sobie zatoczyć koło.














Tak wygląda rozkładówka z wykrojami:








Więc... nigdy więcej narzekania, że wzór mały, albo przepis nieczytelny :D

Nie robiłam zdjęć krawiectwa ciężkiego, ale na początku jest do wyboru cała gama płaszczy i innych cudów. Żyć nie umierać. Najlepsze jest jednak zamieszczenie podstawowych wykrojów w tej gazecie - mianowicie cały szablon mieści się na połowie strony i jest rozrysowany na liniach pomocniczych w ten sposób, by samemu w domu można było powiększyć go na swoim papierze przy pomocy linijki, ekierki i jakiegoś-tam krzywika. Rewelacyjna sprawa. Ostatni raz spotkałam się z czymś takim w książkach o bieliźniarstwie i krawiectwie modelowym właśnie z lat '70, '80. Normalnie wyzwanie :) Teraz nawet w Burda Szycie Krok po Kroku są takie ułatwienia, że kiedyś było to marzenie. Normalnie po jednym wykroju na blankiet, czy jakoś tak - highlife :D

Cieszmy się zatem, że 50 lat rozwoju i ewolucji krawiectwa stworzyło dla nas tyle udogodnień!

czwartek, 23 maja 2013

Moje szycie - Torebki

W szaleństwie uczenia się szycia wynalazłam sobie jakiś prosty wzór na torebkę na podszewce, oczywiście z  papavero.pl, chodzi o tą:

Wybrałam ją z powodu faktu posiadania podszewki. Przy jakimkolwiek żakiecie czy innej marynarce PODSZEWKA zawsze stanowi dla mnie czarną magię i jest jakąś zmorą, co do której wszyscy piszą, że jest skomplikowana i ciężko się szyje. Tak więc w ramach nauki wzięłam coś prostego. W tym przypadku podszewkę kroi się z tego samego wykroju co materiał wierzchni, więc ogarniecie całości na wstępie jest dość łatwe. Potem tylko jedzie się overlokiem (w moim bezoverlokowym przypadku zygzakiem numer 5), przeszywa się potem obie części razem. Ja sobie dodatkowo pojechałam szwem po wierzchu.
Ale oczywiście bez wtopy nie da rady w moim przypadku. Tutaj źle uszyłam uszy i całość wygląda jak szyta z koszulki (na co kilka osób zwracało mi uwagę, a ja nie wiedziałam, o co chodzi).
Całość wygląda ciekawie:

tę nieudaną pierwszą torebkę zaopatrzyłam w kieszonkę,
paczka chusteczek higienicznych się mieści, więc dla mnie jest akurat

i nawet wzorek się dopasował :D

Pod spodem druga torebka, z już dobrze przeszytymi uszami. Ta kieszonki nie posiada.




Nie wygląda na pojemną, raczej na pipidówę w rozmiarze A4, ale o dziwo po pierwszym wyjściu na zakupy, do (nie)śmiertelnej Biedry, zmieściłam:

  • cztery puszki: z czerwoną fasolką, groszkiem i kukurydzą,
  • półkilowe mleko dziecka,
  • płyn do mycia naczyń (litr),
  • mleczko do czyszczenia (litr),
  • dwa serki typu feta w kartoniku,
  • serek do pieczywa 250g we wiaderku,
  • dużą paczkę rodzynek,
  • mała wodę mineralną,
  • paczkę chrupek,
  • jedną puszkę Warki Radler.
Uszy wytrzymały i nic oprócz tego, że ciężko się niosło (biorąc pod uwagę obciążenie...) torebka zdała egzamin.

Więc, jakby ktoś chciał taką dla siebie, ta dobrze uszyta jest do wzięcia :)

Byłam z tą właśnie źle przeszytą w uszach torebką u koleżanki, Synusia zabrałam ze sobą. Oczywiście do torebki weszła duża książeczka, piłka, pełna zmiana ubrania, pieluchy, chusteczki, butla z piciem, paczka ciastek, jakiś banan, czapeczka, zapasowa ciepła bluza... W każdym razie, koleżance do torebki oczy się zaświeciły i zanim się zdążyłam zorientować, przymierzyła sobie torebkę do wózka inwalidzkiego, zawieszając ją na rączkach, i stwierdziła, że pasuje idealnie. jedyny mankament to brak zamka czy innego zapięcia. Wiadomo, wieszając torebkę z tyłu i jadąc do sklepu - otwarta torebka to zaproszenie dla złodzieja. Wymyśliłam już pi-razy-drzwi, jak do tego modelu wszyć zamek, ale muszę jeszcze popróbować na innych modelach-już-zamkowych, zanim zacznę szaleć z własnymi przeróbkami. Jedną torebkę zamkową z podszewką już mam na oku, więc nic tylko szukać materiału i szyć, szyć!

:)

środa, 22 maja 2013

Moje szycie - Krótkie spodnie z papavero.pl

W poszukiwaniu darmowych wykrojów (no, za Burdę i inne się niestety płaci ciężką kasę) znalazłam stronę papavero.pl, no i wpadłam :) Dla mnie ma duży plus, że są darmowe wykroje, które mogę sobie wydrukować w domu, ale ma też ten minus, że jako, jako początkujący, nie mam pojęcia jak niektóre ciuchy uszyć, co powinno być pierwsze, co drugie, co trzeba przeszyć najpierw, żeby potem nie kombinować i nie pruć... Cóż, życie samouka nie jest złe, bo człowiek najlepiej uczy się na swoich błędach, ale do lekkich też nie należy. Na razie przymierzam się do nauki wszywania zamków... i już się boję :P
Ale do rzeczy.
Wybrałam ten model:

Oczywiście mój tyłek potrzebował rozmiaru 44, więc ściągnęłam i wydrukowałam właśnie ten rozmiar.
I już na dzień dobry musiałam się załatwić na całej linii, bo do uszycia wybrałam materiał w kratkę. Draństwo, jednej rzeczy nie dopilnowałam przy krojeniu i na przodzie boczna część, która na rysunku jest czarna, u mnie ma przesunięty wzorek :/ Ale już mi się nie chciało poprawiać, mam nauczkę na przyszłość  żeby dwa razy sprawdzać na kracie, czy równo się układa.
No, to jedziemy z koksem:
to już po skrojeniu i spięciu szpilkami, co by na tyłek wsunąć i sprawdzić,
czy wejdą i jak będą leżeć przed przeszyciem.
fastrygować mi się nie chciało, ale aż mnie roznosiło, żeby te spodnie wykonać :)

tutaj przednie wcięcie kroku spięte szpilkami


no, spodnie są raczej krótkie, przymierzone były w sam raz...
I teraz bach, niespodzianka. Okazało się, że spodnie jak je przymierzyłam były dla mnie akurat na długość... czyli bez podwijania, co przewidywał wzór. Trzeba więc było zakombinować odczycie dołu spodni, to samo będę robiła z górą. Nie bardzo potrafię to zrobić profesjonalnie, czy nawet półprofesjonalnie, więc kombinuję na legalu i z pełnym freestylem. Co wyjdzie, to później. Ponieważ zaś spodnie szyłam późną nocą, nie robiłam zdjęć. Przy kolejnej parze będę robiła zdjęcia po kolei, choćby dla siebie dla pamięci.


tutaj przód - kratka jest przesunięta po bokach i zastanawiam się nad jej wymianą, co jeszcze mogę zrobić.

tutaj tył - i kratka układa się przepisowo, pięknie, jak należy.

Spodenki jeszcze nie są skończone, więc za jakiś czas dam znać, co mi wyszło.

Wege w 30 dni - Odsłona siódma - O TOLERANCJI

Na potrzeby dzisiejszych rozważań zaczniemy od cytatu. Tak, cytaty są ważne, łapanie się za słówka, przerzucanie argumentami... Dziś będzie o sporach, niesnaskach i przepychankach, krzywych uśmieszkach i wytykaniu palcami, dziś będzie o:
Tolerancja - (wg ciotecki Wikipedii) - (łac. tolerantia – „cierpliwa wytrwałość”; od łac. czasownika tolerare – „wytrzymywać”, „znosić”, „przecierpieć”) – termin stosowany wsocjologii, badaniach nad kulturą i religią. W sensie najbardziej ogólnym oznacza on postawę wykluczającą dyskryminację ludzi, których sposób postępowania oraz przynależność do danej grupy społecznej może podlegać dezaprobacie przez innych pozostających w większości społeczeństwa. W okresie reformacji pojęcie to było stosowane w odniesieniu do mniejszości religijnych. Obecnie termin ten obejmuje również tolerancję różnychorientacji seksualnych oraz odmiennych światopoglądów. (Żródło TU).
Brzmi pięknie, nieprawdaż? Na chłopski rozum biorąc całość, kiedyś "tolerowało się" tylko szeroko pojętych innowierców, czyli nie-katolików, innymi słowy: grupa oszołomów oddaje cześć Ogromnej Cebuli, idą w demonstracji przez całe miasto na plantację w/w warzywa, na co wszyscy reagują anielskim spokojem, brak słów pogardy, pokazywania sobie wyznawców Reformy Ogromnej Cebuli, wzywania policji czy ataku Młodzieży Wszechpolskiej. Ot, Katolicy mają Boże Ciało, Wyznawcy Cebuli idą oddać cześć na plantację. Logiczne dla każdego.
Problem zaczyna się w momencie, kiedy chęć identyfikacji z grupą jest tak silna, że anielski spokój zostaje odrzucony gdzieś na dalszy plan, schowany do kieszeni, stereotypy i uprzedzenia, zmiksowany z tym wszystkim konformizm tworzą niebezpieczny koktajl  którego skutki często wywołują zgagę bądź odbijają się bolesną czkawką w (chyba) nieskończoność. Mówię tutaj o takich zjawiskach, na które już często nie zwracamy uwagi z racji ich powszechności - "Zakaz pedałowania" chociażby, i przekreślona para gejów oprawiająca sex "na pieska". Katolicy za wszelką cenę starający się udowodnić, że tylko ich wiara jest jedyną słuszną. Świadkowie Jehowy, próbujący przekonać wszystkich do tego samego. Muzułmanie, którzy też uważają, że tylko Allah jest wielki, oraz wyznawcy Reformy Wielkiej Cebuli uznający na przystawkę tylko francuską cebulową, z grzaneczkami. Wegetarianie uważający, że jedzenie mięsa jest "złem", weganie uważający, że wszystko, co nie jest wegańskie należny zwalczyć, łącznie z kosmetykami, środkami czystości i butami ze skóry ekologicznej klejonymi klejami na bazie składników odzwierzęcych, zaraz obok ludzi jedzących mięso, uważających się za wszystkożerców(*) wyznających zdrową różnorodność i freeganie, jedzący tylko resztki ze śmietników. Nie bez powodu postawiłam wszystkich w jednej linii. Tutaj tematyka tolerancji wchodzi na teren upodobań kulinarnych, sposobu odżywiania, a co za tym idzie stylu życia. W każdej z tych grup znajdują się skrajni radykałowie, którzy są w stanie obrzucić błotem tych, co nie uznają ich racji. Właśnie o takich radykałach będziecie mogli poczytać sobie dalej, więc jeżeli kogoś już teraz odrzuciło - lojalnie uprzedzam, by nie czytał dalej.

(*) Termin pożyczyłam od Michella Pollana z pozycji W obronie jedzenia. Manifest wszystkożerców, jako określenie jak najbardziej, moim zdaniem, neutralne


wtorek, 21 maja 2013

Moje szycie - Kombinowane alladynki

Natchniona blogiem Rosy, która ostatnio maniakalnie szyje alladyny poszłam za ciosem i uszyłam swoją parę, jakiś miesiąc temu, czyli na początku kwietnia. Spodnie są kombinowane, bo kopistka ze mnie kiepska, poza tym Rose ciężko skopiować, a poza tym ciężko jest, kiedy znajduje się w większości TAKIE wzory:


No, chciałam spodnie kroju wschodniego? To mam :) Trochę dziwnie było się w tym połapać, więc szyłam jak mi się podobało... i kilka dni temu znalazłam porządne kroje historycznych szarawarów polskich, kozackich i innych, więc chyba coś jeszcze się potnie i sprawdzi w praktyce :)

Z moje wielkiej alladynkowej improwizacji powstały dwie pary (biorąc pod uwagę, że nie szyję, jeśli nie muszę, bo syn jest moim wiernym kompanem przy wszystkim :) ).

no, kroka postawię

tutaj fotkę robiłam sama, ale generalnie chyba widać, jak opadają

to są spodnie szwagierki, jeszcze przed wszyciem gumeczek

kawał materiału, nie?

szwagierka w spodniach, gumeczki już wszyte

kroka też postawi

i kochany Synuś, który asystował we wszystkim :)

Jedyny minus spodni szwagierki to taki, że materiał farbuje - górę ma wykonaną ze starej męskiej koszuli w kolorze stalowym, dół z jakiegoś bordowego płótna.
Moje spodnie to lejący się materiał ze spadu z jakiejś pasmanterii, więc chyba recycling, bo żadem materiał nie był kupowany na metry od nowości w sklepie.


Teraz będę szyła inne spodnie, ale też wschodnie, dla koleżanki zafascynowanej Dubajem. Zobaczymy :)