Mogłabym to nazwać szaleństwem, wiecie? Takie maniakalne robienie tego, co nam się podoba, ale u mnie przyjmuje to powoli formę manii - jak ta durna siedziałam, dziergałam 15 kwadracików do tego przeklętego biscornu, już-już-na-styk myślałam, że wykończę te zielone muliny, na które już niemal patrzeć nie mogę, a z których zrobiłam już tyle, że przydałaby się jakaś odmiana... i pech, najpierw się okazało, że na ostatni kwadrat zabrakło mi kilka centymetrów nitki, a potem, że dwa kwadraty wyszyłam za blisko siebie i przy próbie połączenia materiał - nawet potraktowany z fizeliny od spodu - nie daje rady i się rwie. Zrobiłam więc największa głupotę, jaką mogłam zrobić, mianowicie poszłam z synem do pasmanterii kupić oba motki po raz drugi - z czego wściekłam się, bo jakby trzech zarwanych prawie nocy nie było mało, to jeszcze zgubiłam banderolę z oznaczeniem koloru ciemniejszej muliny - i szukaj sobie teraz, człowieku :/ Na szczęście pani z pasmanterii oko dobre mimo wieku posiada i w dwie minuty znalazła odpowiedni kolor.
Ale spokojnie, odmiana sie szykuje - mama moja chce fioletowy igielniczek - więc zrobimy - po złości dla odmiany od tej zieleni... bo lubię zieleń, ale bez przesady...
Jeszcze tylko słów kilka o tym biscornu... Znaczy, nie o tym, jak mi się robiło, bo więcej tego błędu nie popełnię, żeby 15 kart wyszywać, muszę trafić na jakiś naprawdę powalający formą i wykonaniem wzór - ale o samej formie jako wyglądzie.
Gdzieś na jakimś blogu hafciarskim - którego nawiasem nie mogę teraz znaleźć (pewnie po złości za wiązankę na zielenie) - znalazłam biscofleur stylizowane na lilię (czy inny rododendron?) - wyszywane krzyżykami, piękne - zachciałam. A tu ani nazwy, ani nic... Ile ja się naszukałam, jak się nazywa biscornu stylizowany na kwiatka z pięcioma płatkami - rogami - wypustkami - cholera wie czym. Nawet poszukiwanie wzorów zaowocowały tym, ze znalazłam piękną krzyżykowa ważkę, ale nie takie biscornuu, jakie chciałam. Dopiero na stronie z jakimiś darmowymi projektami trafiłam na to, czego szukałam.
Proszę Państwa, to je TO:
Kompletny wzór :) zaczerpnięty
STĄD (Kincavel Krosses). Wzór darmowy, więc mogę powielać, chwalić i polecać, co też robię.
Wydawało mi się, że haftować się będzie bosko, a tutaj smętna rzeczywistość... No bo myślmy logicznie - skoro nie zawsze mam cierpliwość do wyszycia czterech rogów zwykłego biscornu, to tutaj mam 5 bloków, każdy do wykonania w całości 3 razy... dziękuję Bogu, że bok jednego kwadratu to 16 oczek, bo inaczej bym się poddała.
No nic, siedziałam długo, częściowo wkurzona, częściowo podekscytowana, a częściowo z bolącym już kręgosłupem, bo przecież nie mam ani drukarki, ani podstawki pod lapsa, co by się umościć na moim fotelu - i tak ostatnio cały czas zajętym przez syna. Eh. Całość wyszywałam na niewygodnej pufie i chyba czas pomyśleć o jakimś wygodnym fotelu TYLKO dla mnie.
Jak łączyć klasyczne biscornu to wiedzą wszyscy chyba - a jak nie, to pisać - natomiast nabiegałam się za sposobem łączenia tego kwiatkowego - i znalazłam :)
I jak już się pozszywacie,t o wyjdzie coś takiego:
Ładne? Oczywiście, że ładne :) Śliczne! Moje już też gotowe, dziś pozszywałam do końca, jutro idę wybierać jakiś guziczek czy koralik do pasmanterii na wykończenie pośrodku, bo z moich nic ciekawego i ładnego się niestety nie znalazło.
Generalnie do tej pory (stan na 03.01.2014) nie kupiłam żadnego guziczka kończącego to biscornu, więc leży, leży... Lepiej niech leży, niż jak mam je spaprać jakimś źle dobranym dodatkiem. Wykończony w przerwie między Świętami 2013 a Nowym Rokiem 2014, dokładnie w nocy z 30 na 31 grudnia 2013.
Najważniejsze jednak, że mam już to biscornu i więcej czegoś takiego nie popełnię (chyba że do następnego razu... ;) ten etap mam za sobą.