poniedziałek, 12 grudnia 2011

Bombki

Gwoli wstępu - w zeszłym roku obiecałam jednej z moich ciotek, że zrobię dla kuzyna bombki na kiermasz świąteczny. Obietnic się dotrzymuje, ale tej akurat dotrzymuję bardzo niechętnie...
Dwa lub trzy lata temu, kiedy kuzyn mój potrzebował coś na kiermasz świąteczny do szkoły mama moja dała mu kilka dzwonków robionych szydełkiem, już utwardzonych i jeden szydełkowy stroik - trzy dzwonki przyczepione na szydełkową kokardę. Banalnie proste w wykonaniu, więc jak się zbiorę, to zrobię jedno na pokaz. Zresztą - dziecko przyszło wtedy ze szkoły z płaczem, bo okazało się, że nauczycielki wzięły wszystko do pokoju nauczycielskiego i najładniejsze rzeczy poszły między nimi, a szydełkowe szaleństwa mamy zgarnęła pani dyrektor. Dziecko dostało jeszcze coś na kształt bury - wypominania czy marudzenia, na jedno wychodzi - że przyniosło tak mało.
Powyższą historię pozostawię bez komentarza, ku przestrodze tym, którzy uważają, że kiermasze szkolne to fajna impreza. Owszem, fajna, jeżeli podchodzi się do niej uczciwie i postępuje fair względem dzieci, które się starają i biorą w nich udział. Kuzyn mój więcej na kiermasz nie dostał nic, co chociaż leżało koło szydełka.

W tym roku, zgodnie z zeszłoroczną obietnicą, robię bombki. A wychodzą rewelacyjnie.
  

  

  


  


  

Wykonane (po najniższej, przyznaję bez bicia, linii oporu) na kulach styropianowych 10 cm, wstążkami satynowymi 12 mm i 25 mm (korona) oraz cekinami - na fioletowej wykorzystano srebrne cekiny 8 mm, na bordowej czarne cekiny w tym samym rozmiarze,
Złota bombka jest unikatowa, bo wykonana wstążką do prezentów z sieci drogerii Rossmann (tak ze dwie/trzy rolki potrzeba na taką dużą kulę), na górze wykończona złotą wstążką brokatową 12mm oraz złotymi cekinami w kształcie gwiazdek.

Takie bombki aż szkoda oddawać na kiermasz do szkoły. Jak pomyślę, że kuzyn znowu może dostać burę za to, że przyniósł tylko 3 sztuki, to na zmianę robi mi się słabo i się we mnie gotuje. Czasami żałuję, że nie umiem robić nic prostszego, ale nie ma już na to czasu :(




tego samego dnia później...

Po rozmowie z ciocią dowiedziałam się, że sama pistoletem naklej, z resztek jakich połamanych ozdób zrobiła mojemu kuzynowi do szkoły dwa stroiki, takie na 10 cm wysokie, natomiast robione przeze mnie bombki zatrzymała sobie do domu, jednak uparła się zwrócić mi za materiały. Z niechęcią, ale ja podliczyłam.
Cieszę się jednak, że bombki nie poszły do szkoły. Szkoda by mi było kuzyna. Wyroby zawisną u mojej cioci na choince, więc dwa wilki są syte, można iść spać z czystym sumieniem :)

Swoją drogą, zrobiłam na zamówienie dla kolegi dwie bombki, na białej wstążce, wykańczane czarnymi cekinami. I nie zrobiłam zdjęcia :( Szkoda... ładne wyszły.

1 komentarz: