niedziela, 2 czerwca 2013

Dzień Dziecka - wielce deszczowy...

Młody na cały dzień wczorajszy został wyeksportowany do babci i prababci, a ja i J., razem ze szwagierką, załatwialiśmy mechanika do auta i szukaliśmy po dwóch miastach dziewczyny, która nam to auto załatwiła, w sensie zdewastowała, a następnie przestała odbierać telefon. W listopadzie oddała auto rzężące, skrzypiące, gasnące i z niesprawnymi hamulcami, a wczoraj dopiero, kiedy już zdesperowani poprosiliśmy znajomego mechanika, żeby zerknął - dowiedzieliśmy się, że hamulce są uszkodzone i to solidne, i że silnik jest zatarty. Naprawa została wstępnie wyceniona na 3 tysiące, oczywiście oprócz takich pierdół jak uszkodzona kratka do tablicy rejestracyjnej (auto było oddane z tablicą umocowaną taśmą klejącą), naderwana rura wydechowa, brak antenki od radia, CAŁKOWITY brak oleju silnikowego i opiłki tłoków czy czego tam w zbiorniku (jak się później okazało płyn z chłodnicy tamże), CAŁKOWITY brak płynu hamulcowego.... Katastrofa.

NIGDY nie pożyczajcie swoich samochodów osobie, z którą nie podpisaliście wcześniej umowy użyczenia sprzętu.

Ja dostałam po dupie, i dostaję dalej, bo auto stoi na cegłach już pół roku, i na razie nie ma jakichś wyraźnych szans na polubowne rozwiązanie sytuacji, chyba skończy się w sądzie :(

A najgorsze z tego wszystkiego jest to, że dnia 1 czerwca, w Dzień Dziecka, widziałam Młodego przez dwie godziny podczas obiadu, pół godziny podczas kolacji, a kiedy już wróciłam do domu po załatwieniu wszystkich spraw dziecko już spało.

1 komentarz: