Ostatni raz wyszywałam krzyżykami wieki temu - dosłownie. Miałam wtedy chyba ze 13 lat, potem rzuciłam ustrojstwo. Ostatnio jednak naoglądałam się dziecięcych metryczek i stwierdziłam, że strzelę synusiowi coś ślicznego, wybrałam wzór, nawet go odszukałam w necie i stwierdziłam, że zanim się rzucę na głęboką wodę z ogromnym projektem muszę sobie odświeżyć technikę.
I wtedy dopiero dowiedziałam się, że jak mnie ciocia uczyła haftować krzyżykami to nauczyła mnie haftować od dupy strony - w sensie wolna amerykanka po lewej stronie robótki, totalna masakra, więc i każdy krzyżyk w inną stronę się układał i dziwnie to wyglądało.
Wczoraj się przyjrzałam sposobom haftu krzyżykowego i siedziałam pół wieczoru i dłubałam, dłubałam... I wydłubałam :)
kiciuś i tempa igła do haftu - która mnie na początku trochę przeraziła |
kiciuś po lewej stronie - moim zdaniem wydłubany poprawnie *^^* |
dwa klucze |
na tym wypróbowywałam znakowanie kanwy pod katem siatki wzoru - jeszcze nie potrafię :( |
kluczyk na półce - oj, lubię takie klimaty |
i drugi kluczyk, ten w zamyśle ma być na poduszce |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz